Wycieczka do Los Cahorros
Nasz wolny czas spędzony w Granadzie umilały nam rożnego rodzaju wycieczki do okolicznych atrakcji. Jedną z nich była wyprawa do wąwozu Los Cahorros. Nasza wyprawa zaczęła się od zjedzenia pysznego obiadu, po którym zaraz wyruszyliśmy na przystanek autobusowy, żeby dostać się do przepięknej wioski Monachil, w której znajdował się nasz punkt startowy. Już od samego początku towarzyszyły nam przyjemne odgłosy płynącej obok rzeki, która była z nami przez większość szlaku. Pierwszą napotkaną przez nas atrakcją był stary opuszczony budynek, który swoją wyjątkowość zawdzięczał temu, że kiedyś był elektrownią wykorzystującą odnawialne źródła energii, a mianowicie elektrownia ta była napędzana przez płynąca obok rzekę. Im dalej szliśmy tym było tylko ciekawiej, ponieważ tym razem spotkaliśmy już działający oddział elektrowni wodnej, co wyjątkowo przykuło naszą uwagę ze względu tematykę kursu, w którym mieliśmy możliwość uczestniczyć. Szlak w dalszym ciągu przysparzał nam ciekawych doznań, gdy doszliśmy do pierwszego wiszącego mostu, który okazał się nawet nie być największym z tych, które później spotkaliśmy. Przez całą drogę pięliśmy się stopniowo w górę rzeki, czemu towarzyszyły przepiękne widoki. Trasa która faktycznie nie była zbyt długa i trudna momentami też miała cięższe chwile, takie jak wąskie przejścia, nisko wiszące skały, które czasem zmuszały do przejść na czworaka, oraz ciągłe ryzyko zamoczenia butów w okolicznej rzece. Po pokonaniu wszystkich tych atrakcji i „trudności” Los Cahorros nagradzało nas przepięknym widokiem wartym każdego wysiłku. A trasa powrotna to już była tak naprawdę formalność, kiedy było się z nią zaznajomionym, a wiszące mosty bujając się na prawo i lewo były jednym z najlepszych przeżyć całego naszego pobytu.
Kamil Kraczek