IGOR FORYŚ — POWRÓT DO POLSKI

Po trzytygodniowym stażu w Hiszpanii wreszcie nadszedł czas powrotu. Każda z ekip miała za zadanie dostać się na lotnisko o godzinie 11:00 samodzielnie. Jedni wybrali autobus, drudzy Ubera. O spóźnieniach nie było mowy, chodziło w końcu o powrót do domu. Na lotnisku każdy musiał podejść do okienka w celu ukazania paszportu, zważenia oraz zostawienia walizki i otrzymania biletów powrotnych. Następnym wyzwaniem do pokonania była odprawa, na szczęście przebiegła ona bezproblemowo i nikt nie został zatrzymany, ani co gorsza zaproszony na kontrolę osobistą. Cała akcja trwała około godziny, a wylot zaplanowany był na godzinę 13:25, więc czekała nas godzina czasu wolnego. Niektórzy spożytkowali ten czas na zjedzenie śniadania, inni na eksploracje lotniska oraz krótkie zakupy. Około godziny 13 wszyscy zebraliśmy się obok odpowiedniej bramy, przez którą następnie weszliśmy do samolotu. Lot trwał około 3 godzin, i przebiegł spokojnie. Większość osób oglądała seriale lub słuchała muzyki. Wylądowaliśmy we Frankfurcie o godzinie 17:00. Lot powrotny zaplanowany był na godzinę 21:45. Pięć godzin oczekiwania na lot zdaję się być długie i nudne, lecz nie na tym lotnisku. Czas wolny spożytkowaliśmy na eksploracji ogromnego lotniska które zawierało pełno sklepów, restauracji czy nawet miejsc w których można było pograć na konsolach. Każdy wykorzystał czas na swój sposób, niektórzy siedzieli i robili coś na laptopach, inni desperacko szukali jedzenia tańszego niż 15 euro, a cała reszta dobrze bawiła się rywalizując w Fifę czy Forzę na konsolach. Czas płynął jak szalony. Około 21:20 spotkaliśmy się przy odpowiednim wejściu, przez które po raz kolejny weszliśmy na pokład samolotu. Lot trwał około godziny dwadzieścia. Większość osób postanowiła się zdrzemnąć w samolocie po wyczerpującym dniu. Podczas lotu można było odczuć lekkie turbulencje. Wylądowaliśmy około godziny 23:30. Przeszliśmy przez ostatnią kontrolę paszportów oraz certyfikatów covidowych. Nareszcie w upragnionej Polsce, lecz nie był to koniec naszej przygody. Poszliśmy odebrać walizki, a następnie szukać naszego busa którym wracaliśmy do Bytomia. W czasie jazdy trwającej około półtorej godziny, powspominaliśmy wyjazd, pośmialiśmy się oraz cieszyliśmy się ostatnimi wspólnymi chwilami tego fantastycznego wyjazdu. Dotarliśmy pod ZST około 1:20 gdzie czekali na nas stęsknieni rodzice. Każdy podziękował sobie za wspaniały czas i udał się w swoją stronę.